wtorek, 18 sierpnia 2015

Kierunek: lingwistyka stosowana. Warto?

Mówią, że języki obce są podstawą na dzisiejszym rynku pracy. Czy lingwistyka to dobry wybór? Dla kogo te studia? Informacje z pierwszej ręki - w październiku rozpoczynam drugi rok.


źródło: http://www.keepcalm-o-matic.co.uk/p/keep-calm-and-trust-me-i-m-a-linguist/


Może rozpocznę mój wywód od tego, że mało kto faktycznie wie na czym polega lingwistyka. Nie, nie są to dwie filologie. Jest to nic innego jak językoznawstwo stosowane. Uczysz się dwóch języków obcych, ale skupiasz się także na języku jako takim, uczysz o jego powstawaniu, oddziaływaniu i nauczaniu go. Jeśli myślisz, że to po prostu intensywny kurs dwóch języków obcych to niestety jesteś w błędzie. Wiele osób z takim podejściem rezygnuje z tych studiów bardzo szybko. Na praktycznej nauce języka często bardziej trzeba skupić się w domu, a nastawić się na przedmioty jak np. analiza dyskursu czy psycholingwistyka.

Mimo swojej stricte naukowej otoczki lingwistyka oferuje także rozwój umiejętności praktycznych. Jestem na specjalizacji nauczycielsko-tłumaczeniowej, w teorii daje to cztery zawody - nauczyciel dwóch języków i tłumacz dwóch. Najczęściej jest jednak tak, że wybiera się swoją "niszę" i zajmuje się głównie jednym językiem.

Właśnie - nisza... Praca po tym kierunku podobno jest, ale nie można poprzestać na fakcie, że zna się dwa języki. Nie jest to powalająca na kolana umiejętność w dzisiejszych czasach. Wiele osób, które studiują kierunki zupełnie niezwiązane z językami mogą pochwalić się ich świetną znajomością. Zatem aby np. tłumaczyć przyda nam się konkretna wiedza z danej dziedziny. Nie trzeba koniecznie dobierać drugiego kierunku, ale sporo osób, w tym ja, tak właśnie robi. Prawo to dla mnie gwarancja konkretnej wiedzy, a czy dam radę z dwoma kierunkami od października? To się zobaczy. Plan lingwistyki nie jest w tej kwestii przyjazny. średnio ok. 34-35h tygodniowo, obowiązkowe wykłady (serio, sprawdzana jest obecność). Nie jest łatwo znaleźć czas na pracę czy drugi kierunek, szczególnie w trakcie licencjatu. Jednak jak się chce to podobno można, więc jak nie spróbuję to będę żałować.

Z pewnością można po tym kierunku uczyć i można tłumaczyć (choć rynek tłumaczeniowy jest już dość przesycony, niestety. Są także jednak inne możliwości, jako że znajomość dwóch języków otwiera wiele drzwi. Trzeba jednak trochę samozaparcia i otwartości na inne dziedziny. Jeżeli kochasz język jako taki, interesuje Cię to jak powstaje, jak działa, to studia dla Ciebie. Warto jednak mieć na siebie konkretny plan, gdyż lingwistyka stwarza wiele możliwości, ale trzeba nieustannie się rozwijać. Jeśli masz jakieś pytania związane z tym kierunkiem, pisz.

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Wstęp do notatkoznawstwa. Jak notować?

Zeszyt do każdego przedmiotu czy jeden do wszystkich wykładów? Notować na luźnych kartkach czy jednak zabierać laptopa na uczelnię? - Przed tym dylematem staje każdy student na początku swojej uczelnianej przygody. Która wersja tworzenia notatek jest najlepsza? Oto moja subiektywna opinia:



Na początku pierwszego roku lingwistyki doszłam do wniosku, że w końcu jestem studentką i nie będę się przeciążać - "założę jeden kołozeszyt wszystkich przedmiotów". Niezbyt długo zachwycałam się swoją niezwykłą błyskotliwością i pomysłem, gdyż zeszyt wraz z długotrwałym używaniem zaczął się rozpadać, a w trakcie sesji bardzo trudno było odnaleźć wszystkie fragmenty danego przedmiotu porozdzielane po całym zeszycie. Raz zapiski z lektoratu z chińskiego, a raz gramatyka opisowa angielskiego - zupełny chaos. Nigdy więcej! Dla mnie najgorsza opcja z możliwych, bo niby jest oszczędnie dla kręgosłupa, ale dla własnych nerwów niekoniecznie.

Mój smutny zeszyt po semestrze użytkowania - widok dość przykry.

Po pierwszej, zimowej sesji nasunął się pomysł aby założyć zeszyty do wszystkich przedmiotów. Jednakże mój entuzjazm związany z tą koncepcją nie był zbyt porażający. Każdy przedmiot wymaga odmiennej ilości notowania, są takie gdzie mi się to prawie nie zdarza, więc po co mi tyle zeszytów? Do tego większość zajęć mam tylko przez pół roku, potem wchodzą nowe i nowi wykładowcy. Skończę z milionem zeszytów niezapisanych nawet do polowy. Znowu chaos... A podczas sesji chaos nie jest wskazany.

Na początku semestru letniego wpadłam na genialny pomysł - tak, tym razem mi wyszło. Pomysł genialny przynajmniej jak dla mnie i sprawdza się stuprocentowo. Już zdradzam tajemnicę, są nią skoroszyty. Tanio, wygodnie i lekko. Jeden skoroszyt to jeden przedmiot, z boku można sobie nawet każdy przedmiot podpisać, a po semestrze karteczkę z podpisem wymieniamy, notatki wypinamy i mamy skoroszyt na kolejne przedmioty.
W każdy skoroszyt wpinam trochę koszulek, kupuję wkład do segregatora w postaci kartek A4 w kratkę i gotowe. Skoroszyty mają także tę przewagę, że mogę w nich przechowywać zarówno notatki jak i kserówki, których studenci mają z reguły sporo.


Wszystko pięknie podpisane, wiadomo co do czego...
Skorozeszyty na dany dzień wkładam do teczki i do torby. Proste!































Inną kwestią jest notowanie na laptopie. Osobiście jeszcze tego nie wypróbowałam, jestem w trakcie kupowania wystarczająco lekkiego i mobilnego sprzętu. Jednak trzeba się wcześniej zorientować czy nasz komputer jest w stanie przetrwać cały dzień na baterii lub w innym przypadku, czy w sali wykładowej jest dostępne gniazdko (zwykle jest ich niewiele, więc jeśli więcej osób jest chętnych to jest problem). Dochodzi także zmęczenie oczu po wpatrywaniu się w ekran, ale to sprawa bardzo indywidualna, więc wybór należy do Was.