poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Wstęp do notatkoznawstwa. Jak notować?

Zeszyt do każdego przedmiotu czy jeden do wszystkich wykładów? Notować na luźnych kartkach czy jednak zabierać laptopa na uczelnię? - Przed tym dylematem staje każdy student na początku swojej uczelnianej przygody. Która wersja tworzenia notatek jest najlepsza? Oto moja subiektywna opinia:



Na początku pierwszego roku lingwistyki doszłam do wniosku, że w końcu jestem studentką i nie będę się przeciążać - "założę jeden kołozeszyt wszystkich przedmiotów". Niezbyt długo zachwycałam się swoją niezwykłą błyskotliwością i pomysłem, gdyż zeszyt wraz z długotrwałym używaniem zaczął się rozpadać, a w trakcie sesji bardzo trudno było odnaleźć wszystkie fragmenty danego przedmiotu porozdzielane po całym zeszycie. Raz zapiski z lektoratu z chińskiego, a raz gramatyka opisowa angielskiego - zupełny chaos. Nigdy więcej! Dla mnie najgorsza opcja z możliwych, bo niby jest oszczędnie dla kręgosłupa, ale dla własnych nerwów niekoniecznie.

Mój smutny zeszyt po semestrze użytkowania - widok dość przykry.

Po pierwszej, zimowej sesji nasunął się pomysł aby założyć zeszyty do wszystkich przedmiotów. Jednakże mój entuzjazm związany z tą koncepcją nie był zbyt porażający. Każdy przedmiot wymaga odmiennej ilości notowania, są takie gdzie mi się to prawie nie zdarza, więc po co mi tyle zeszytów? Do tego większość zajęć mam tylko przez pół roku, potem wchodzą nowe i nowi wykładowcy. Skończę z milionem zeszytów niezapisanych nawet do polowy. Znowu chaos... A podczas sesji chaos nie jest wskazany.

Na początku semestru letniego wpadłam na genialny pomysł - tak, tym razem mi wyszło. Pomysł genialny przynajmniej jak dla mnie i sprawdza się stuprocentowo. Już zdradzam tajemnicę, są nią skoroszyty. Tanio, wygodnie i lekko. Jeden skoroszyt to jeden przedmiot, z boku można sobie nawet każdy przedmiot podpisać, a po semestrze karteczkę z podpisem wymieniamy, notatki wypinamy i mamy skoroszyt na kolejne przedmioty.
W każdy skoroszyt wpinam trochę koszulek, kupuję wkład do segregatora w postaci kartek A4 w kratkę i gotowe. Skoroszyty mają także tę przewagę, że mogę w nich przechowywać zarówno notatki jak i kserówki, których studenci mają z reguły sporo.


Wszystko pięknie podpisane, wiadomo co do czego...
Skorozeszyty na dany dzień wkładam do teczki i do torby. Proste!































Inną kwestią jest notowanie na laptopie. Osobiście jeszcze tego nie wypróbowałam, jestem w trakcie kupowania wystarczająco lekkiego i mobilnego sprzętu. Jednak trzeba się wcześniej zorientować czy nasz komputer jest w stanie przetrwać cały dzień na baterii lub w innym przypadku, czy w sali wykładowej jest dostępne gniazdko (zwykle jest ich niewiele, więc jeśli więcej osób jest chętnych to jest problem). Dochodzi także zmęczenie oczu po wpatrywaniu się w ekran, ale to sprawa bardzo indywidualna, więc wybór należy do Was.

1 komentarz:

  1. Numer jeden to notatki ręcznie pisane, w grubym zeszycie. Najlepiej mieć do każdego przedmiotu osobny. A Ci co mają więcej czasu notatki jeszcze potrafili zawsze ładnie przepisywać na czysto. Ja nie wyrabiałem się. Ale zależy sporo od kierunku, na tych artystycznych jak http://www.wseiz.pl/pl/uczelnia/wydzial-architektury/architektura-krajobrazu nie ma aż tyle notowania bo spora część zajęć to te praktyczne.

    OdpowiedzUsuń